środa, 28 lutego 2018

Bardzo dawno, dawno temu...


 w bardzo dawnych czasach... z dekadę temu... miałam innego bloga i inaczej byłam znana w blogoswerze i robiłam inne rzeczy... Jakie? Otóż tworzyłam lalki OOAK ze starych lalek Barbie - tzw. trupków. Trupki to takie lalki, które "przeszły na lalkową emeryturę". Ich małe właścicielki pogreźdały je długopisami, powyrywały kudły, pouszkadzały fabryczny makijaż... i taką lalę ja brałam do rąk i dawałam jej new life... tworząc z nich OOAK - One Of A Kind - Jedyne W Swoim Rodzaju. Po wyczyszczeniu, odnowieniu makijażu, uzupełnieniu braków we włosach lub ich wymianie, nadaniu nowego imienia i historii ... przychodził czas na ich odziewek. I robiłam im suknie z epoki... szydełkiem... 
Ostatnio odnalazłam w czeluściach usb-ów trochę starych zdjęć i będę je wklejała co czas jakiś... 
Oto pierwsza z nich:
Gertruda Ernestyna von Himbeere
Historia powstania sukni Gertrudy Ernestyny von Himbeere jest tak banalna, że aż wstyd opowiadać... porządkując włóczki i kordonki znalazłam woreczek z niezliczoną ilością tzw. resztek...
Wyrzucić szkoda.... więc trzeba było coś z tego udziergać....
Wiekszość resztek była w koloraxch malinowy i różowym... i jakieś tam cieniowanki i fiotet.
 I tak powstała oto ta suknia.
 A dlaczego Gertruda Ernestyna von Himbeere???
Kiedy dziergałam tą resztkówkę podczytywałam historię Polski,
a konkretnie Zygmunta II Wazy.
W jego historii natrafiłam na Habsburgów...
tam trafiłam na postać niejakiego Ernesta Habsburga
i... tak jakoś wyszło, że spodobało mi się nazwać ja  
Ernestyną,
Gertruda- bo tak...
von - bom chciała żeby była szlachetnie urodzoną Niemką;)
a Himbeere - to po prostu po niemiecku maliny...
A dlaczego suknię prezentuje mulatka a nie rasowa aryjka????
A tak trochę z przekory;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz